Majmurek: Zaangażowanie w PRL to nie tylko masowe pochody

Joanna Erbel: Kuba, jesteś odpowiedzialny za dobór filmów pokazywanych co wtorek podczas Warszawy w budowie 3 w ramach cyklu: „Dokument PRL: formy zaangażowania”. W jaki sposób je dobierałeś?

Jakub Majmurek: Zależało mi na tym, żeby pokazać ten dokument w PRL odnoszący się różnych form zaangażowania w przekroju historycznym. Dlatego cykl podzielony jest na cztery części. Pierwszy pokaz, który się odbył obejmuje stalinizm i socrealizm. Drugi pokaz to Polska gomułkowska – lata 1956-70. Dokument, który wtedy powstaje kojarzy się przede wszystkim z „czarną serią”, czyli serią „odwilżowych” (powstających po 1956 roku), bardzo krytycznych wobec rzeczywistości obrazów, często też dydaktycznych. Ale chcę też pokazać, że nie tylko klasycy „czarnej serii” wtedy tworzyli. Powstawały również filmy wykraczające poza tą estetykę. Trzeci pokaz to polska gierkowska i film „Jak żyć” Marcela Łozińskiego. Polska gierkowska to jest dla mnie przede wszystkim dekada cynicznego rozumu w Polsce. Wtedy ideologia partyjna przestała być traktowana poważnie przez samą partię i dominującą formą ideologii stał się cynizm – nie jakkolwiek rozumiany „socjalizm”. Wybrałem ten dokument o obozie Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, żeby pokazać cynizm jako formę zaangażowania w rzeczywistość. Postawa cyniczna nie tak naprawdę postawą dystansu, ale postawą zaangażowania. I czwarty blok, w którym pokazane będą filmy oporu od lat 70-tych, stąd właśnie film Krzysztofa Kieślowskiego „Robotnicy ’71″, aż po lata 90-te. Cykl zamyka „Człowiek ze studni” Grzegorza Królikiewicza pokazujący dziesięć lat historii Solidarności.  Te cztery bloki pokazują cztery momenty w historii PRL, ale również cztery etapy historii polskiego kina dokumentalnego.

JE: Czym na poziomie formalnym różnią się od siebie te etapy?

JM: Polskie kino dokumentalne epoki PRL nie było kinem monolitycznym. Po pierwsze po 1949 roku, po Zjeździe Filmowców w Wiśle kino polskie przyjęło socrealizm jako swoją dominującą estetykę. I ten socrealizm dominował do 1956 roku, także w dokumencie. Widać to w „Ślubujemy” Jerzego Bossaka, filmie o zjeździe przodowników pracy w Warszawie z 1952 roku. Również w „Kolejarskim słowie, Andrzeja Munka, filmie, który heroizuje pracę, pokazuje człowieka zaangażowanego w pracę. Fabuła opowiada o grupie kolejarzy, którzy zobowiązują się dowieźć koks z Tarnobrzega do Szczecina. Pokazuje ich współzawodnictwo w pracy, w jaki sposób głęboko angażują się w to wydarzenie. Oraz dwa filmy bardziej kronikarskie: „1 maja w Warszawie 1952″, Maksymiliana Wrocławskiego oraz film o działalności spółdzielni („Tak gospodarują spółdzielcy”, reż. Janina Janikowa). Te różne formy zaangażowania w ciekawy sposób współgrają z tą formą socrealistyczną. W przypadku filmu socrealistycznego najbardziej jedność formy zaangażowania i form jego reprezentacji widoczna. To zaangażowanie ma formę masowych pochodów, masówek robotniczych, różnego rodzaju masowych deklaracji, składanych w zideologizowanym, pompatycznym, heroicznym języku. Do tego dochodzi bardzo silnie heroizowana i ukazywana w takim walorze bohatersko-tymotycznym rzeczywistość pracy codziennej. Z tym współgra forma filmowa, która też jest bardzo pompatyczna, bardzo silnie monumentalna. Pełno jest różnego rodzaju scen zbiorowych, kadrów  przedstawiających wielkie przestrzenie pełne ludzi. Towarzyszy temu podniosła muzyka i poważny głos lektora wyrażający oficjalną ideologię i przeprowadza przez ten film.

W drugim bloku mamy kino lat 50-tych przede wszystkim kojarzone z „czarną serią”. Następnie dokument wywodzący się z lat 70-tych, czyli dokument krytyczny, często kreacyjny, poszukujący nowych rozwiązań formalnych, odchodzący zupełnie od dydaktyki. Bardziej otwierający się na przypadkowość, na człowieka. W mniejszym stopniu posługujący się głosem z offu, który w pewnym momencie praktycznie w ogóle zanika w polskim dokumentalnym kinie lat 70-tych. W tym wyborze filmów chodziło mi przede wszystkim, po pierwsze, o to, żeby sproblematyzować różne sposoby mówienia o zaangażowaniu w PRLu. I spróbować się zastanowić na tym, na ile to, co uważamy za coś zupełnie zmanipulowanego – do końca zmanipulowane nie było. Na ile my też dzisiaj, tak samo jak tamci ludzie, tkwimy na co dzień w ideologii. Po drugie, pokazać takie rzeczy, które nie są oczywiste. Dlatego właśnie w tym drugim bloku dokumentów, z Polski gomułkowskiej jest film Edwarda Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana „Pamiątka z Kalwarii”, który jest zapisem dość ekstatycznego doświadczenia pielgrzymów przeżywających w Kalwarii Zebrzydowskiej widowisko pasyjne. Pokazuje to, że także w tej rzeczywistości PRLowskiej istniała przestrzeń dla bardzo akcyjnego, bardzo dewocyjnego i ekspresyjnego zaangażowania religijnego, co nie jest czymś, co w jakikolwiek sposób kojarzymy w potocznych skojarzeniach z rzeczywistością PRL. Niedawno na przykład były robione badania, które pokazały, że wielu maturzystów jest przekonanych, że w PRL procesje były zakazane. Ciekawie obraz Polski Gomułki problematyzuje także film Kazimierza Karabasza, „Ptaki”, opowiadający o związku hodowców gołębi ze Śląska. Tam również widać formę zaangażowania nie kojarzoną z PRLem. Związek hodowców to taka typowa oddolna aktywność społeczeństwa obywatelskiego, kreująca oddolny kapitał społeczny i zaangażowania poza wielkimi narracjami ideologicznymi. I to się dzieje w Polsce gomułkowskiej, Polsce lat 60-tych.

JE: A co w tym zestawie robi „Hawana ’61″ Skórzewskiego. Co ma wspólnego z zaangażowaniem w PRL?

JM: Zależało mi, żeby włączyć ten film pokazujący w wielkim entuzjazmem rewolucję kubańską, żeby pokazać, że Polska kultura nie do końca od początku kibicowała Ameryce Północnej i Jankesom. W Polsce też istniało zjawisko fascynacji różnego rodzaju ruchami narodowowyzwoleńczymi i emancypacyjnymi na peryferiach globalnego systemu, w tym na przykład castrystowską Kubą.

JE: Czy uważasz, że te filmy poza tym, że rzucają inne światło na PRL, mogą też służyć jako swoista „instrukcja obsługi” dla naszego współczesnego zaangażowania?

JM: To jest dość skomplikowana sprawa. Bo pojawia się pytanie, o to na ile jakieś poprzednie formy zaangażowania są dla nas dzisiaj użyteczne. I wydaje mi się, że w jakimś sensie – tak. Te filmy z epoki socrealizmu, podobnie jak na przykład „Defilada” Andrzeja Fidyka, pokazują społeczeństwo bardzo silnie zinterpelowane przez ideologię. To dla nas jest ciekawe o tyle, żeby sobie zadać pytanie, na ile my dzisiaj jesteśmy zinterpelowani. Z drugiej strony ten film Munka – „Kolejarskie słowo”,heroizujący pracę, w bardzo interesujący sposób koresponduje z tym, co o pracy pisał na przykład Brzozowski. Nie da się ukryć, że współczesny kapitalizm w jakiś sposób wypiera pracę, obrazy pracy. W coraz mniejszym stopniu praca staje się źródłem dumy, poczucia własnej wartości. Takim miejscem, w którym człowiek ma poczucie, że w pewien sposób kształtuje rzeczywistość. Może właśnie w dzisiejszym kapitalizmie prawo do pracy należałoby przedefiniować właśnie w taki sposób, żeby stało się ono jednocześnie prawem do dumy z pracy. Prawem do tego, by za pomocą pracy aktywnie kształtować rzeczywistość. I ta radykalnie sheroizowana praca u Munka wprawdzie nie daje nam modelu, ale w pewien sposób przypomina o tym wymiarze pracy, który jest dzisiaj zupełnie wyparty z naszej kultury.

Jeśli chodzi o te filmy z lat 70-tych są dla nas lekcją, bowiem cynizm nadal pozostaje główną formą ideologii. Zmienił swoje zewnętrzne formy, ale tym niemniej co do zasady ciągle panuje. Wydaje mi się, że lekcja Solidarności cały czas nie jest przemyślana i wciąż należy patrzeć na różnego rodzaju dokumenty z epoki, w tym filmowe. I zastanawiać się, czy to doświadczenie Solidarności wyczerpuje się w restauracji kapitalizmu, wprowadzeniu liberalnej demokracji, w takiej formie, jak została ona wprowadzona w Polsce po ’89, czy jest z nim potencjał na coś więcej.

JE: A co ze spółdzielczością?

JM: To również jest jedna z form zaangażowania, która powinna zostać na nowo przemyślana. Ruch spółdzielczy w Polsce był bardzo aktywny w okresie międzywojnia. W PRLu został zmonopolizowany przez państwo i przez to trochę skompromitowany. Forma własności spółdzielczej została po ’89 roku w ramach przyjętej logiki neoliberalnej dosyć silnie odrzucona. Dzisiaj w pewien sposób wraca. Jest to bez wątpienia jakaś propozycja ekonomiczna i ważna forma wytwarzania kapitału społecznego.

 

 

Post a comment.